• Авторизация


ясенський 02-11-2009 19:25 к комментариям - к полной версии - понравилось!


шо ж.
спочатку я хотіла викласти прекрасний і неперевершений but w butonierce (бо вони ще не знають, що з'явився ясенський - і померли навіки і тетмаєр, і стафф), але потім полізла читати збірку, назвну за цим віршем, і зрозуміла, шо один вірш ясенського - безбожно мало. це дивовижно: форміст, вірші якого надзвичайно змістовні; іронічний експериментатор, який легким порухом руки розкопує глибини сенсів; авангардист і руйнівник традицій, який із цих традицій безпосередньо живо черпає, їх продовжуючи й перетворюючи... ах, цей ясенський. таке зі мною було, коли я вперше - в біс його зна якому класі - побачила маяковського. ах, ці футуристи.

/что же.
сначала я хотела выложить прекрасный и непревзойденный but w butonierce, но потом полезла читать весь сборник, названный по этому стиху, и поняла, что один стих ясенского - это безбожно мало. это удивительно: формист, стихи которого необычайно содержательны; ироник-экспериментатор, легким движением руки раскапывающий глубины смыслов; авангардист и разрушитель традиций, непосредственно живо из этих традиций черпающий, продолжающий их и преображающий... ах, этот ясенский. я так себя чувствовала, когда впервые - в черт знает каком классе - увидела маяковского. ах, эти футуристы/.



Bruno Jasieński
ze zbioru "But w butonierce"



BUT W BUTONIERCE

Zmarnowałem podeszwy w całodziennych spieszeniach,
Teraz jestem słoneczny, siebiepewny i rad.
Idę młody, genialny, trzymam ręce w kieszeniach,
Stawiam kroki milowe, zamaszyste, jak świat.

Nie zatrzymam się nigdzie na rozstajach, na wiorstach,
Bo mnie niesie coś wiecznie, motorycznie i przed.
Mijam strachy na wróble w eleganckich windhorstach,
Wszystkim kłaniam się grzecznie i poprawiam im pled.

W parkocieniu krokietni — jakiś meeting panieński.
Dyskutują o sztuce, objawiając swój traf.
One jeszcze nie wiedzą, że gdy nastał Jasieński,
Bezpowrotnie umarli i Tetmajer i Staff.

One jeszcze nie wiedzą, one jeszcze nie wierzą.
Poezyjność, futuryzm — niewiadoma i X.
Chodźmy biegać, panienki, niech się główki oświeżą —
Będzie lepiej smakować poobiedni jour-fixe.

Przeleciało gdzieś auto w białych kłębach benzyny,
Zafurkotał na wietrze trzepocący się szal.
Pojechała mi bajka poza góry doliny
nic jakoś mi nie żal, a powinno być żal...

Tak mi dobrze, tak mojo, aż rechoce się serce.
Same nogi mnie niosą gdzieś — i po co mi, gdzie?
Idę młody, genialny, niosę BUT W BUTONIERCE,
Tym co za mną nie zdążą echopowiem: — Adieu! —


ŚNIEG

Białe kwiaty gdzieś na korsie... może w Nizzy...
Kołowieje — Cichopada — Białośnieży.
Chodzą ludzie miękkostopi po ulicy,
Końca nosa im nie widać zza kołnierzy.

Uśmiechnęły się panienki w białych lisach
I podniosły wąskie palce aż ku ustom...
Był ktoś biały, co niebieskie listy pisał...
Było cicho. Było dobrze. Było pusto...

Z okna domu ponurego, jak „Titanic”,
Zaechowiał i wysączył się, jak trylik,
Płacz zmęczonej prostytutki, której stanik
Zafarbował ogniokrwisty hemofilik.

Ktoś się nagle chciał roześmiać, ale nie mógł...
(Oczy cichych czasem chłodne są jak marmur)
Czyjeś ręce pochyliły się ku niemu
Z łyżką ciepła, kochaności i pokarmu.

A ulicą chodzi siwa Matka Boska,
Szuka Żalu, Zrozumienia i Pokuty...
Po witrynach, po parkanach i po kioskach
Jaskrawieją rozrzucone moje „Buty”.

Chcesz? — będziemy dziś przy gwiazdach tańczyć nago...
Daj mi dotknąć swoich miękkich ust-atłasów...

... Polecimy, na Bleriocie do Chicago
Jeść o zmierzchu słodki kompot z ananasów...


TANGO JESIENNE
Z.K.

Jest chłodny dzień pąsowy i olive.
Po rżyskach węszy wiatr i ryży seter.
Aleją brzóz przez klonów leitmotiv
Przechodzisz ty, ubrana w bury sweter.

Od ściernisk ciągnie ostry, chłodny wiatr.
Jest jesień, szara, smutna polska jesień...
Po drogach liście tańczą pas-de-quatre
I po kałużach zimny ciąg ich niesie.

Dziś upadł deszcz i drobny był, jak mgła.
W zagonach błyszczy woda mętno-szklista.
Wyskoczył zając z mchów i siadł w pół pas.
Słońcempijany mały futurysta.

Po polach straszą widma suchych iw,
A każda iwa, jak ogromna wiecha...
Aleją brzóz przez klonów leitmotiv
Przechodzisz ty samotna, bezuśmiecha...

I tyle dumy ma twój każdy ruch
I tyle cichej, smutnej katastrofy.
Gdy, idąc drogą tak po latach dwóch
Ty z cicha nucisz moje śpiewne strofy...


PODRÓŻNICZKI
Towarzyszkom podróży na wszystkich
kolejach świata — poświęcam.


O podróże jednostajne na strzyżonym miękkim pluszu...
Wczoraj Marna, dzisiaj Wołga, jutro może Jan-Tse-Kiang...
Patrzę w oczy smutnej pani w fiołkowym kapeluszu
I już kocham się, jak sztubak, taki duży, sławny pan.

O wytarty plusz poduszki dosyć szorstkie wsprzeć policzki,
Turkot ciszę ukołysze, wszystko będzie, jak przez mgłę.
I znów przyśnią mi się usta długorzęsej podróżniczki
Całowane gdzieś wieczorem koło Moskwy czy Louvain...

Przyjdą myśli wypłowiałe, jak dalekie sny o damach.
Tych, co kiedyś mnie kochały, zapomniały... może czas?...
Panieneczki złotogłówki zmysłowieją w oknoramach,
Ostrym wiatrom się oddają z całej siły, pierwszy raz.

Może śnią im się w wiatrakach baśniejące złotozamki...
Pociąg czhał przez pola wężem z siłą 400 HP...
Panieneczki złotogłówki obudziły w sobie samki,
Z przymkniętymi powiekami leżą wparte w kąt coupé.

Znowu zacznie się sonata, tylko nie ta nasza, Jana.
Moja biedna, moja cudza, biała matuś małej Li...
Coś podkradnie się do okna, jakaś bajka Kellermana,
Będzie patrzyć niewidziana w tańcu spermy, ciał i krwi...

Może jestem trochę senny?... Może jestem trochę chory?...
Niestrawiony, pieprzny obiad wywołuje refleks, żal...
W rozdziawioną paszczę nocy depeszują semafory:
Jadę, król, do Polinezji, na swój autorecital!


MIŁOŚĆ NA AUCIE

Było złote, letnie rano w szumie kolnych heksametrów.
Auto szło po równej szosie, zostawiając w tyle kurz.
Zbity licznik pokazywał 160 kilometrów.
Koło nas leciały pola rozpluskanych, żółtych zbóż.

Koło nas leciały lasy, i zagaja, i mokradła,
Jakaś łąka, jakaś rzeka, jakaś w drzewach skryta wieś.
Ja objąłem Panią ręką, żeby Pani nie wypadła.
Wicher zdarł mi czapkę z głowy i po polach poniósł gdzieś.

Pani śmiała się radośnie błyskawicznym tremolando,
Obryzgany pani śmiechem śmiał się złoty, letni dzień
I w dyskretnym cieniu ronda z żytnich kłosów ogiriandą
Nasze usta się spotkały jeszcze pełne świeżych drgnień...

Może pani chciała krzyczeć? Świat oszalał jak od wina...
Wiatr gwałtowny bił w policzki, wiatr zapierał w piersiach dech.
Auto szło wariackim tempem 160 wiorst godzina.
Koło nas leciały pola, kępy drzew i czuby strzech.
вверх^ к полной версии понравилось! в evernote
Комментарии (10):
Москит 02-11-2009-21:31 удалить
Всегда так униженно себя чувствую, когда в содержании дальше заголовка не могу продвинуться.
verbava 02-11-2009-22:14 удалить
Москит, самое обидное - переводов почти нет. в смысле, переводы прозы есть, а стихов - нигде не могу найти. а он такой... молодой, гениальный, из сапогом в петлице... (прямо как маяковский - красивый, двадцатидвухлетний...)
Москит, а почему униженно? )))
в мире есть большое множество языков, так что ж теперь...)))
Москит 02-11-2009-22:31 удалить
Элеонора_Кацнельбоген, нет, пока кто-то не скажет, как это прелестно и как необходимо причаститься - не униженно. И смотришь на строчки Лорки, и грустно - потому что ты знаешь, какой он хороший; и никогда не узнаешь, насколько.

verbava, а я возьму и начну с прозы)
Москит, это да...насколько - можно только понять зная...
осталось за малым-узнать...)))
verbava 02-11-2009-23:08 удалить
Москит, да, есть такое, поэтому я стараюсь влюбляться в англоязычных поэтов в крайнем случае - а там есть, куда копать...
еще обидно, что их так много кругом, прекрасных и гениальных, и времени даже на половину не хватает. сегодня долго облизывалась на майринка и дика из вашего списка (эх. и еще на несколько десятков авторов из нескольких десятков списков). но не бросать же воннегута (с ним у нас целое научное сотрудничество), дугласа адамса и хайнса. вррр.
verbava 02-11-2009-23:09 удалить
Элеонора_Кацнельбоген, ця аватарка, де ти (це ж ти?) годуєш львівського левика - краса... =)
Я! ЗВИЧАЙНО Я...)))) ПРИБОРКУЮ норовливого, але сонного...)))
03-11-2009-19:02 удалить
verbava,
Уявляєш, гугл знаходить цей пост другим при пошуку назви вірша. Напевно, він все-таки має на увазі, що я у тебе вже бувала, і тому підкидає на перші позиції, але.. :)
Оце теж хотіла поцитувати :)
(Дар'я)
verbava 03-11-2009-19:11 удалить
ого і вау :)
я його, до речі, намагаюся якось перекладати зараз саме...


Комментарии (10): вверх^

Вы сейчас не можете прокомментировать это сообщение.

Дневник ясенський | verbava - це не релігія, це поганство | Лента друзей verbava / Полная версия Добавить в друзья Страницы: раньше»