Smierc pielgrzymow
23-07-2007 09:26
к комментариям - к полной версии
- понравилось!
Co najmniej 26 polskich pielgrzymów zginęło w katastrofie autokaru pod Grenoble.Kierowca zdążył krzyknąć: "Trzymajcie się siedzeń, hamulce poszły" - mówią ocaleni.
Dochodziła godz. 10 rano w niedzielę. Autokar zjeżdżał do Grenoble we francuskich Alpach. Nie wyhamował na ostrym zakręcie tuż przed mostem w Vizille. - Przebił się przez barierkę i uderzył w koryto górskiej rzeki Romanche - relacjonuje "Gazecie" Sylvie Ponsivy, rzeczniczka prefektury w Isére.
- Kiedy autobus zapłonął, w środku byli jeszcze żywi ludzie - powiedział Philippe Baret, właściciel terenu, na który spadł autobus. -Widziałem co najmniej sześcioro z nich. Byli uwięzieni i spalili się na moich oczach - mówił agencji Associated Press wstrząśnięty świadek.
- Nie wiem, dlaczego tamtędy pojechali. Pilotka wycieczki, która jest wstanie ciężkim, powiedziała nam, że była zdziwiona decyzją kierowcy. Sugerowała natychmiastową zmianę trasy. Ona tam była ze sto razy. Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego kierowca zadecydował inaczej - mówi prezes Orlando Travel Marcin Szklarski. Jego firma zorganizowała transport. - Do La Salette wozimy miesięcznie sto, dwieście osób. Zawsze wybieraliśmy dłuższy objazd, ale bezpieczniejszy. Podkreślam: zawsze!
Dwaj motocykliści, którzy jechali za polskim autokarem, twierdzą, że z jego hamulców buchały płomienie.
Spadł w blisko 20-metrową przepaść. Zginęło 26 osób. Ich ciała przewieziono do kostnicy miejskiej w Grenoble. Niektóre są tak spalone, że ich identyfikacja będzie możliwa dopiero po badaniach DNA. Rannych jest 24. Wieczorem lekarze wciąż walczyli o życie 14 osób wstanie krytycznym.
W autokarze było 50 osób: pielgrzymi z parafii św. Mikołaja w Szczecinie, Miłosierdzia Bożego ze Stargardu Szczecińskiego, Przemienienia Pańskiego z Mieszkowic i Chrystusa Króla ze Świnoujścia oraz dwaj kierowcy i pilot. Byli to przeważnie ludzie starsi, ale też trójka dzieci w wieku 12-13 lat. Pielgrzymowali po sanktuariach w południowej Francji. Dziś wieczorem mieli być w Polsce. W niedzielę wracali z Sanktuarium Maryjnego w La Salette w górach. Autobus dojechał do skrzyżowania w La Mure. Tu kierowca powinien skręcić w lewo, jak nakazywały znaki. A pojechał prosto, drogą RN 85, choć zakaz wjazdu dla autobusów i ciężarówek powyżej ośmiu ton był wyraźny, powtarzany wielokrotnie od La Salette.
Zakaz postawiono po serii dramatycznych wypadków. Bo od tego miejsca szosa stromo opada. I to siedem kilometrów bez przerwy. Średni spadek wynosi 12-14 proc. Dla ciężkiego autokaru to jak zjeżdżalnia. A na końcu jest ostry zakręt, który oddziela od przepaści tylko wąska barierka. Wytrzymuje uderzenie auta, ale nie autokaru.
18 lipca 1973 r. na tym zjeździe rozbił się belgijski autokar. 43 osoby zginęły, tylko sześć przeżyło. W 1975 r. rozbił się kolejny autobus. Zginęło 29 osób. W1968 i 1974r. w przepaść runęły z kolei dwie ciężarówki. Sześć osób zginęło. Lista wypadków jest dłuższa. Na szosie RN 85 zginęły dotąd 224 osoby.
- Mieszkałam w Vizille przez 13 lat i potwierdzam: ten zjazd to korytarz śmierci! - komentuje katastrofę mieszkanka regionu Audrey Lacoste na forum internetowym LCI.
- Tutaj wszyscy o tym wiedzą. Autobusy nie są wpuszczane na tę drogę już od 1975 r. - dodaje rzeczniczka Ponsivy. - Ale na tym etapie nie obwiniamy jeszcze kierowcy. Być może taką trasę wyznaczyli mu przełożeni.
Ta trasa jest wyjątkowo malownicza. I krótsza. Francuskie media piszą, że zakaz wjazdu jest notorycznie łamany przez autobusy. Stąd częste patrole policyjne, które łapią kierowców. Być może w tę niedzielę ich nie było.
Czy drogą do Vizille daje się zjechać autobusem? Tak. Dowodem na to są lokalne autobusy szkolne, które mają na to zezwolenie. Zaopatrzone są w specjalne, wytrzymałe systemy hamulcowe.
Polski autokar był dobrze wyposażony - to siedmioletnia scania z potrójnym systemem hamulcowym. Być może kierowca nie potrafił jednak hamować na tym niebezpiecznym zjeździe. A może jeszcze coś się stało.
-Wszystko wskazuje na to, że hamulce nie zadziałały - mówi "Gazecie" rzeczniczka prefektury. Według policji tuż przed krytycznym zakrętem autokar jechał za szybko. Wskazują na to ślady hamowania.
To była najtragiczniejsza w skutkach katastrofa drogowa we Francji w ostatnich latach, jedna z najtragiczniejszych w Europie.
Wieczorem do Grenoble doleciał prezydent Lech Kaczyński. Tam na spotkaniu z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym zapowiedział wprowadzenie żałoby narodowej.
Wcześniej na miejscu katastrofy byli już premier Francji François Fillon oraz minister ds. ekologii i transportu Jean-Louis Borloo.
Minister Borloo polecił natychmiastowe utworzenie specjalnej ekipy dochodzeniowej, która wyjaśni przyczyny tragedii. Zażądał, by w poniedziałek rano na jego biurku pojawił się dokładny raport o zdarzeniu i raport opisujący wszystkie podobne "czarne punkty" na francuskich drogach. - Musimy zrobić wszystko, żeby takie pojazdy nie jeździły po tak trudnych drogach - komentował premier Fillon.
Tragiczny wypadek polskiego autokaru może stać się więc powodem reformy kodeksu drogowego we Francji.
Polski premier obiecał przekazać pomoc finansową poszkodowanym i ich rodzinom. Polecił też wojewodzie zachodniopomorskiemu otoczyć bliskich ofiar opieką psychologów. Minister transportu Jerzy Polaczek ma na jego polecenie przygotować przepisy zwiększające bezpieczeństwo podróżujących autokarami.
Prawdopodobnie dziś rano wyleci do Francji rządowy samolot z rodzinami ofiar i poszkodowanych.
Prokuratura w Gryfinie zajęła dokumenty firmy Caban, do której należał autokar. Prokuratura w Grenoble wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego zabójstwa. Według prokuratora Serge'a Samuela skupi się ono na nadmiernej prędkości i hamulcach. - Świadkowie zeznali, że autokar jechał cały czas ponad 70 km na godz. z włączonymi światłami stopu - powiedział Samuel. Wieczorem francuska telewizja TF1 podała, że kierowca, który prowadził pojazd, zginął. Jego zmiennik jest ciężko ranny.
Źródło: Gazeta Wyborcza
вверх^
к полной версии
понравилось!
в evernote