Od twojego "po prostu" ja nie mogę nic najść w sobie. Niby łyknięta do dna szklanka, gdzie na dniu pozostał biały fus nawaru. Znasz, coś u mnie jest. Swoje "po prostu". Po prostu ja znam... Znam, że to, bez czego można bytować, pozostaje na swoim miejscu. Ono nie potrzebne. Ot i ja zostałem tym, bez czego można bytować. Bardzo ciężko z mną, daleko. Ale nie jedynie... Przecież nie ma sensu być z tym, bez kogo można obywać. Nie ma korzyści, nie ma tego, że ty wołałaś miłością. Ty pamiętasz tę chwilę, gdy tobie począł pluć na mnie?